Wspomnienia z wakacji

Bardzo lubię podróżować, ze względu na to, że nigdy nie wiadomo, co spotka się na drodze.

Patrzcie tylko jaką słodką mamę spotkałam na szczycie Wogez. Jej dzieciaczek nie był przyzwyczajony do ludzi, więc kryje się gdzieś z tyłu, ale te blondwłose cudo było bardzo przyjazne. Grzebała mi po kieszeniach, bo rzeczjasna, turyści coś jej tam podrzucają.

To samo dotyczy moich nowych ulubionych zwierząt, krów 🐄 . Naprawdę zaczęłam dążyć je ogromną sympatią. Ktoś chętny do założenia hodowli? 😂
Taką ilość jak we Szwajcarii i Francji, chyba nigdy na oczy nie widziałam. Większość z nich była milusia i chętna do pogłaskania.

Podróże to takie przygody, małe i duże, prawda?
Na każdego mijanego bukmana na autostradzie, wraz z rodzeństwem zawsze się odwracamy, by zobaczyć, co jest w środku.
Zwiedziłam 3 sklepy jeździeckie (jeden nawet 2 razy), dwa Flohmarki gdzie był sprzęt oraz widziałam niezliczoną ilość stajni, pastwisk i ośrodków - ba, w jednym odbywały się nawet zawody skokowe. Mieszkałam u prawdziwego cowboya, który pewnego popołudnia osiodłała w siodło westernowe swojego pinto, założył kapelusz, wsiadł i pojechał przed siebie.

Wracając do sklepów - to miałam taki mały szok, bo nie dość, że ceny niskie, to jeszcze całkowicie inny asortyment. Przeciętna cena czapraka w sklepie w Niemczech (MEGA Store chyba mówi samo za siebie) to około 30-35 €, czyli w przeliczeniu koło 150 zł. I nie, nie są to takie zwykle cottony, ambery czy inne nasze proste kroje, a coś na styl tego, co zakupiłam u FERY za 300 zł. Piękne, w każdym kolorze, z każdego materiału i wszędzie można znaleźć nutkę szalonych połączeń i barw dla odważniejszych.
Takie krótkie zestawienie cen: (€ to mniej więcej 4,3 zł) 
* Kantar z podszyciem futerkowym 10-12€ 
* Uwiąz 3-4 €
* Szczotki typu magic brush 3-4€ 
* Derki treningowe 15 €
* Wiaderka, miski, i inne rzeczy do obsługi stajni 3-7 € 

*oczywiscie to jedna sieć sklepów, w innych Niemiecich może być drożej albo porównywalnie, ale Krämer jest rozsiany wszędzie w Niemczech, Szwajcarii i chyba nawet Austrii*

Co nie znaczy, że bywają rzeczy droższe, nauszniki i owijki z Felixa Buhlera (głównej firmy w tych sklepach) to wydatek praktycznie zawsze 20€.

Jednak wszystko, co „zbędne” jest na wyprzedaży. I wtedy opłacają się frędzelki, kantary, ochraniacze, czapraki.
Przeceny oznaczają faktycznie przeceny. We Francji w Intersporcie bryczesy wyprzedają za 2-3 €, a ja sobie kupiłam ostrogi za takie marne 8 zł.

Najbardziej zdziwiła mnie Szwajcaria, gdzie odwiedziłam 2 sklepy. Jeden na obrzeżach, drugi w Zurychu. Ten pierwszy był bardzo przyjemny, dużo sprzętu z innych marek, głównie mój faworyt czyli Loesdau (a ceny za zwykle czapraki koło 25 franków, czyli nieco ponad stówkę) oraz dział z komisem, gdzie można znaleźć różne fajne pojedyncze sztuki taniej, nie wszystkie używane. Ekspedientka bardzo dobrze znała angielski, pogadałyśmy, wyjaśniła mi oznaczenia na metkach (bo są inne niż w Polsce, a ja niedoświadczona, pytałam wszystkich naokoło czy WB będzie fullem 😅) a na koniec dostałam katalog i wizytówkę.

Drugi sklep był jak wspomniałam w centrum i należał do luksusowych chyba, bo stać mnie było tylko na smakołyki (które notabene znalazłam wczoraj w Polszy dużo taniej). Za średniej wielkości paczkę Parisola zapłaciłam 8 franków, czyli, khem, khem 31 zł! 😁
Smakołyki w Niemczech to wydatek 2-4 €, czyli porównywalnie z naszymi sklepami i ciut taniej. W sklepie w Zurychu były same Eskadrony albo sprzęt za 300 zł w górę, jedyne co mnie zaciekawiło, to inne szczotki albo ładne baty, ale cena koło 20 franków wydała się za wysoka i odpuściłam ten zakup. Po powrocie zamienię sobie to na pieniądze na jazdy 😅
Pani ekspedientka nie bardzo chciała jakkolwiek nawiązać kontakt, pies na mnie warczał, a po zobaczeniu cen kantorów myślałam, że tam padnę. Bardzo mnie przytłoczył ten sklep, krótko mówiąc.
Wtedy uwierzyłam, że Szwajcaria faktycznie jest droższa. A, przekonał mnie tez baner na stajni, że maja taniej boksy i teraz można konia wstawić do pensjonatu w zawrotnej cenie tysiąca franków (khem, khem, prawie 4 tys.). Żartuje sobie, bo oczywiście trzeba mieć na uwadze, że Szwajcarzy zarabiają więcej, a wszystko zależy od perspektywy.

Nie żałuje żadnej chwili spędzonej za granicą, bo tyle nowy rzeczy nigdy bym się nie dowiedziała siedząc w domu i przeglądając internet.
Oczywiście, to wszystko byłoby jeszcze piękniejsze, jeśli mogłabym pojeździć na jakimś koniu, albo obejrzeć szwajcarskich skoczków.

Bardzo tęsknie za tą moją szkapą, bo ile można sobie odpoczywać, kiedy ona w pocie czoła uczy się ujeżdżeniowych elementów.

Odpoczynek przydaje się każdemu i teraz w czasie powrotu już nie mogę usiedzieć w miejscu przez myśl, że niedługo znowu pojeżdżę. Chociaż nie to nie najważniejsze. Bardzo chce już wytulić Dąbrówkę i po prostu spędzić z nią czas, szczególnie, że wakacje się zbliżają ku końcowi, a w roku szkolnym ma się znacznie mniej czasu na leniwe siedzenie w stajni. Jak to ludzie mówią, docenia się coś najbardziej, jak się to straci. Ja mojego dzieciaczka na szczęście nie straciłam, ale taka rozłąka dobrze robi, bo naprawdę doceniam jakie mam szczęście, że to mój koń. Jak sklejałam dla was film na kanał kilka dni temu, zobaczyłam, jaki dobry nawyk sobie wpoiłam - czyli klepanie Dibi po każdej dobrej rzeczy, jaką wykona. Nie tylko luźna wodza, smaczki. Ale ten gest, którym ją upewniam, że wykonała kawał dobrej roboty.

Powracając do tematu głównego, to był bardzo dobry wyjazd, pełen przygód i ciekawych doświadczeń. Ale od soboty wracamy do pracy. Szybko minęło, nawet nie zdążyłam porządnie odczuć braku jazd...

PS. No dobra, jako zdesperowana końska madka w sklepie we Francji okupowała cały czas automat do wywoływania zdjęć i drukowałam portrety mojego „bombelka”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aplikacja Equilab

Ogłowie START Woden

Recenzja ochraniaczy i kaloszków "Green" od Lovequestrian