Od czerwcowego numeru jestem redaktorem w internetowym dwumiesięczniku, KONIEcznika. Moje artykuły są podpisywane "Margerytka". W tym numerze znajdziesz mój tekst pod tytułem "W jak wszechstronność". Miłego czytania!
Na Equilab trafiłam przypadkiem już wieki temu, nawet nie pamietam, czy była to reklama na Instagramie, czy po prostu podczas przeglądania nowości w App Store przykuła mój wzrok. Do tamtej chwili korzystałam z Endomundo, gdzie w kategorii jeździectwo od czasu do czasu popykałam w teren, albo dla czystej "statystyki" liczyłam liczbę metrów, jakie Dąbrówka pode mną przegalopowała. Niestety, jak wiele osób twierdzi, sposób w jaki aplikacja funkcjonuje jest niewspółmierny do prawdziwej sytuacji, dziejącej się "w siodle". Błędne pomiary, albo prędkość bliska 60 km/h, jak widziałam w screenach na pewnej fejsbukowej grupie. Na przeciw temu wychodzi Equilab. Przedstawia ona nam szereg funkcji, możliwości i opcji. Po pierwsze - dodajemy tutaj na nasz profil konie, na których trenujemy. W ten sposób statystyki są przejrzyste i nie musimy się domyślać, którego dnia na jakim wierzchowcu trenowaliśmy (ja na przykład używam osobnego "konia" jako rower). P
Szukanie tego idealnego ogłowia, jeszcze do dwóch osobnych dyscyplin, to nie lada wyzwanie. Chociaż skokowy zestaw skompletowałam, ujeżdżeniowy pozostał pod znakiem zapytania. Stare ogłowie Dąbrówki (no name), zaczynało już powoli dogorywać, wodze zrobiły się przetarte i sparciałe, a taki poważny ujeżdżeniowy koń nie może startować w łachmanach. Zaczęłam więc szperać, by znaleźć coś, co odpowie moim wysokim wymaganiom, nie opróżni całkiem konta bankowego, a jednocześnie będzie jakości, która posłuży na lata. Już myślałam, że skończę z HKM Felicity, które nie było idealne, ale bliskie temu, czego szukałam, chociaż w cenie dosyć dużej. Jednak wtedy trafiłam na to cudeńko, Start Woden , nowość w sklepie i już tego samego dnia, nowość w mojej końskiej garderobie. Główną zaletą było wpasowanie się w moje kryteria, tj.: Cena nie z kosmosu, godna materiału, jaki został wykorzystany Podszyty biało nachrapnik, najlepiej, żeby był szwedzki Podszyta potylica Naczółek biało podszyty
Pod koniec wakacji postanowiłam wyposażyć Dibi w nowe ochraniacze ujeżdżeniowe, a że powstał z tego fajny komplecik, także i w kaloszki. Niestety, tak jak z czaprakiem firmy Lovequestrian mam same dobre doświadczenia, tutaj już od pierwszych sekund testu spotkało mnie rozczarowanie. Co do danych technicznych, są to ochraniacze ujeżdżeniowe i kaloszki, model chyba z poprzedniego roku o nazwie "Green". Do wyboru były podobne, tylko piaskowe lub bordowe. Zestaw ma podszycie ze sztucznego futerka, aczkolwiek jest to ładne i przyjemnie miękkie zastępstwo. Wierzchnia warstwa została zrobiona z skóry syntetycznej, pikowanej w romby cekinami. Kaloszki są zrobione w ten sam sposób, z takich samych materiałów, tyle że sam kalosz jest neoprenowy, a futerko występuje tylko na górze. Do zestawu była dołożona firmowa torba, a komplet obejmuje tylko 2 ochraniacze, w teorii można stosować na przód lub tył (producent zaleca wtedy wziąć rozmiar o jeden większy). Podczas oglądania byłam zadow
Komentarze
Prześlij komentarz