Rozluźnij mnie!


Słowem wstępu, tylko chwile - wiele razy podsuwałam wam tematy o wszechstronności, istocie ujeżdżenia w pracy z koniem i ogólnie, o tym, co robić a czego nie. Zawsze jednak wychodziło na to, że pewne ważne aspekty były przeze mnie omawiane za ogólnie, lub tylko wspomniane.
 Dlatego dzisiaj chciałam przybliżyć wam jeden, nieodzowny aspekt prawidłowo jeżdżonego ujeżdżenia - rozluźnienie. To one znajduje się na pozycji drugiej w piramidzie ujeżdżenia i jest moim zdaniem jednym z naprawdę najistotniejszych rzeczy, jeśli idzie o trening (młodego) konia. 

No dobrze, ale czemu rozluźnienie jest tak ważne?

W jeździe klasycznej głównie wszyscy sugerujemy się ową wyżej wspomnianą piramidą ujeżdżeniową. Pokazuje ona "prostą" drogę do osiągnięcia prawidłowego zebrania konia. Przed rozluźnieniem znajduje się tylko rytm.

Rozluźniony koń będzie chodził w dobrej równowadze, chętnie współpracował z jeźdźcem, a także prawidłowo odbierał wysyłane sygnały. Jego rozluźnienie fizyczne zapewni psychiczny komfort, a wszyscy przecież tego chcemy - zrównoważonych i grzecznych koni. 

Co jednak do samej pracy istotniejsze, to właśnie rozluźnienie zapewni regularny chód oraz pomoże w prawidłowym zrobieniu ujeżdżeniowych elementów, nie ma tu żadnego znaczenia, na jakim poziomie jesteś ze swoim wierzchowcem - od podstaw po zaawansowane figury, wszystko może być zrobione prawidłowo tylko przy dobrze rozluźnionym koniu. Dzięki takiemu zabiegowi zadbamy o aparat ruchu konia, jego mięśnie i stawy będą w stanie prawidłowo pracować przez długi czas.

Jak wygląda, a co ważniejsze, zachowuje się rozluźniony koń?

Mówiąc bardzo potocznie - tak, jak się zachowuje na codzień, w znanej sobie i przyjemnej sytuacji. Wyobraź sobie łąkę, a na niej małe stadko koni. Większość z nich odpoczywa, je, drzemie. Wierzchowiec, który jest zrelaksowany ma opuszczoną głowę i szyję, skierowaną ku ziemi (niekoniecznie je, czasami po prostu jest opuszczona, jak zwierzę odpoczywa). Większość koni także ma spokojny wyraz pyska, a uszy są lekko skierowane do boków. 

W pracy pod siodłem możemy zaobserwować lekkie kołysanie ogonem w rytm kroków, a czasami parskanie. Najważniejsze, rozluźnione mięśnie grzbietu, pozostają w delikatnym napięciu, dzięki czemu ciężar jeźdźca jest noszony bez bólu czy usztywnień. 

Kiedy mamy do czynienia z rozluźnionym wierzchowcem, jest on w równowadze i nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Chętnie współpracuje, ponieważ dosiad i pomoce jeźdźca zachęcają go do rozluźnienia i pogłębienia tej współpracy. Przy np. niestabilnym dosiadzie i łydce może pojawić się dyskomfortu u konia, który spowoduje, że zepnie on mięśnie, zamiast je rozluźniać. Dlatego duża część osiągnięcia sukcesu zależy od jeźdźca. 


Co więc powinien robić jeździec, by pomóc koniowi się rozluźnić?

Nie można zaprzeczyć, że większość nieporozumień i spięć wynika z naszej niewiedzy lub źle użytej pomocy. Nie ma w tym nic złego, uczymy się ciągle i stale poprawiamy nasze umiejętności. Wierzchowiec nie będzie z nami chętnie współpracować, jeśli nie będzie wiedział, o co nam chodzi, a wspomnienie napięć i usztywnienia będzie przyćmiewać dobre, stare rozluźnienie. 

Prawidłowy dosiad to nie tylko równowaga, ale także stabilna postawa w siodle. Tułów powinien być w pozycji pionowej, przedramiona tworzyć linię prostą z dłońmi, w których trzymamy wodze, a te natomiast utrzymywać stały i delikatny kontakt z pyskiem. Przykładowym zachowaniem, który przeszkodzi w rozluźnieniu konia, jest próba łapania równowagi przez uwieszanie się na wodzach, a co za tym idzie, na pysku. 
Uda i kolana powinny przylegać do siodła (nie zaciskane), łydki być spokojne i przylegające do boków, a pięta stanowić najniższy punkt ciała jeźdźca. 

Jak ćwiczyć?

Nie ma znaczenia, na jakim poziomie jesteś, czy to tylko trening dla przyjemności, czy starty w P, w codziennym treningu istotne jest pamiętanie o rozluźnieniu. 
Konie doskonale wyczuwają nasze emocje i często utożsamiają się z nami. Nawet jeśli już osiągniesz rozluźnienie konia, ale sam się napniesz, ćwiczenie znowu może sprawiać problem, ponieważ nie pozostajesz spokojny i opanowany. To trudne, nie przenosić negatywnych emocji w czasie jazdy, ale nie niemożliwe. 
W tym miejscu następuje pewien podział: przed samym rozluźnieniem występuje rozprężenie. Chcąc nie chcąc, inaczej podejdziemy do konia, który cały dzień stał w boksie, a inaczej do rumaka, który ruszał się cały ten czas po łące. Pierwszy przypadek wymaga jednak większej uwagi, ponieważ nie ma tego "naturalnego" ruchu. Dużo osób sięga wtedy do karuzeli, albo lonżownika. Konie, które są wraz ze stadem na pastwisku zazwyczaj same się dużo ruszają, w poszukiwaniu pożywienia, albo ganiają z równieśnikami. Nie zapominajmy także, że co koń to przypadek. Jednemu starcza 15-20 minut, innemu półgodziny rozprężenia to mało. 

Pracując już konkretnie nad rozluźnieniem skupiamy się na odpowiednim tempie, rytmie i sygnałach, jakie koń wysyła. Przyczyni się to do łatwiejszego rozumienia konia i jego potrzeb, jakie wynikają z próby prawidłowego rozluźnienia.

Przykładowe ćwiczenia rozluźniające:

  • przejścia między chodami (np. stęp-kłus, kłus-galop i odwrotnie z powrotem do stępa), pomoże to w podstawieniu zadu pod kłodę, rozluźnić grzbiet;
  • jazda na łukach i kołach, zmiany kierunku, głównie skoncentruje to konia na tym, czego od niego wymagamy;
  • zmiany ustawienia (po prostych, jak i po łukach), które rozciągną szyję i grzbiet, wspomagając elastyczność konia;
  • zwiększanie i zmniejszanie koła (ważne jest utrzymanie stałego rytmu i prawidłowego wygięcia);
  • chody boczne
Pamiętaj, że takie ćwiczenia mocno angażują nie tylko konia, ale także jego "głowę", więc pomiędzy kolejnymi zadaniami przyda mu się kilka chwil odpoczynku na luźnej wodzy, dla "resetu". Tutaj również na uwadze trzeba miec indywidualny przypadek. Mój koń tylko się nakręca przejściami, ale za to chody boczne bardzo ją angażują i dużo lepiej się po nawet krótkiej serii takich ćwiczeń rozluźnia, a co za tym idzie - ustawia. Jej umysł za to wraca na właściwe tory - do mnie, a nie w chmury. 

To już by było na tyle, jeśli idzie o krótkie omówienie tematu. Dlaczego "rozluźnij mnie!"? Bo aż czasami przykro patrzeć na spięte, zmęczone psychicznie i sztywne konie. Których wykrok jest krótki, a szyja napięta jak struna. Uważam, że lepiej jest poświęcić ogrom pracy na tym etapie "piramidy", niż piąć się po niej bez odpowiedniego przygotowania i potem zatrzymać się na pewnym etapie, ponieważ bez owego rozluźnienia koń nie pójdzie dalej. A zaniedbane u podstaw wcale nie jest takie łatwe do nadrobienia. Pamiętajcie więc o naturalnej postawie konia i o tym, że krzyczy on na treningu "rozluźnij mnie!". To najlepsze, co możecie mu zafundować. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aplikacja Equilab

Ogłowie START Woden

Recenzja ochraniaczy i kaloszków "Green" od Lovequestrian