Czaprak Lovequestrian "Pink & Dots" + owijki York


W tym poście zasypie was zdjęciami (postaram się jak najbardziej na końcu), bo jestem zachwycona tym, co "wyłowiłam" z odchłań GNL.  Wszyscy odradzali mi zawsze bardziej odważnych czapraków, szczególnie we wzorki, bo "przecież masz kolorowego konia". Tak więc przedstawiam wam konia w kropki w czapraku w kropki. I kropka. Uwielbiam to połączenie!
Dodatkowo, moja mała modelka dostała wczoraj do testów owijki z Yorka, białe, które zakupiłam jakiś czas temu w Tundrze, ale nie miałam okazji (do czego raczej) ich wypróbować. Spełniły moje oczekiwania w 101%, ale o tym później.


Po pierwsze, jest to firma polska, a czapraki są produkowane u nas. Wypełnione są pianką oraz watą poliestrową, a od spodu podszyte są siateczką wchłaniającą pot (przy dotykaniu wydaje się dużo miększa i cieńsza niż w innych czaprakach). Zastanawiało mnie bardzo, że po podniesieniu czapraka, od spodu prześwituje kolor różowy, ale czaprak przecież przeźroczysty nie jest. Naprawdę mnie to zaskoczyło, zastanawiałam się, czy czasem szybciej się przez to nie zniszczy. Pikowanie jest inne również, w zaokrąglone romby, białą nitkę widać od przeszyć.


Bardzo dużo "charakteru" nadają mu szczegóły, chociażby takie, jak ten różowy pasek na całej długości, ładny dodatek, wręcz prosty, a zdecydowanie dodaje elegancji. Znajduje się na nim logo z grawerem, tak "lustrzany", że aż się głupio czułam robiąc zdjęcie, bo jak się przyjrzycie, widać moją obudowę. Oprócz tego, przy pasku do popręgu mamy naszywkę, również z logo. Całość stanowi świetną całość, idealną dla każdej maści, jak widać.

Wracając do kwestii potu - koń był suchy, czaprak również. Praktycznie żadnego kurzu ani siwych włosów kobyła. Jedyne co, to zauważyłam, że trochę się marszczył pod siodłem podczas jazdy, ale nic strasznego, czy zauważalnego "z zewnątrz". Żadnych wystających nitek. Jak dla mnie to 10/10.






Oprócz tego cudnego czapraka, przyszedł czas na wypróbowanie owijek. uważam, że białe i czarne powinien mieć każdy, są uniwersalne i dopasować można do wszystkiego. Tym razem szarpnęłam się na Yorka, chociaż jak wiemy, nie jestem ogromną fanką firmy. Tym razem spotkało mnie wielkie zaskoczenie, ponieważ owijki za mniej niż 50 zł, okazały się dużo lepszym zakupem niż zagranicznych firm, jak HKM. 


Materiał jest miękki, ale nie ma się uczucia "rwania", polar jest zdecydowanie lepszej jakości. Rzepy są również fajniejsze, nawet się porwali na dodanie loga. Przy zawijaniu zdecydowanie czułam, że to była dobra decyzja, żadnych paprochów czy nitek pomiędzy warstwami podczas rozwijania. Oprócz tego, po jeździe przetarłam je szczotką i część kurzu zeszła. Największe zaskoczenie pojawiło się w momencie, w którym dzisiaj zaczęłam je myć. Nie użyłam mydła ani proszku, chciałam po prostu trochę zmyć ten ujeżdżalniany kurz, żeby nie pozostały na lata szare. A tutaj nagle po jednym przejechaniu słuchawką 90% brudu zeszło. Ot tak, bez wysiłku. Póki co się suszą, ale jestem zadowolona efektem, oczywiście, gdzie nie gdzie pozostał żółty ślad, ale nie oczekiwałam cudów, tylko je przeprałam. 

PS. Podkładki trafiły do pralki i lśnią jak nowe 😍.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aplikacja Equilab

Ogłowie START Woden

Recenzja ochraniaczy i kaloszków "Green" od Lovequestrian